Jednym z ciekawszych nurtów teoretycznych/metodologicznych w folklorystyce była fińska szkoła historyczno-geograficzna (jej dzieckiem jest np. system klasyfikacyjny bajek ludowych Aarne-Thompsona). Nie wchodząc w różnorakie kontrowersje i krytyki z nią związane (podejście to ma już ponad 100 lat, więc trudno by nie było przestarzałe), wspominam o niej ze względu na pewną hipotezę, która była wysuwana przez jej przedstawicieli, a która stała się jednym z głównych celów ataków od oponentów – mianowicie hipotezę automigracji. Zgodnie z nią tradycje ustne wędrują niezależnie od ludzi, rozprzestrzeniając się na zasadzie dyfuzji od ust do ust, od zagrody do zagrody. Jak miał na ten temat pisać jeden z twórców szkoły fińskiej – Kaarle Krohn: „Rzeczywiście, z reguły same opowieści rozprzestrzeniają się z ust do ust. Sami gawędziarze nie muszą iść dalej niż do domów sąsiadów, a taka migracja może nastąpić w dowolnym momencie.” Co oznacza tyle, że nie potrzeba odległych migracji ludności, aby migrowały tradycje. Koncepcja ta została mocno zaatakowana przez szwedzkiego folklorystę Carla Wilhelma von Sydowa, który w tekście „Geography and Folk-Tale Ecotypes” (1934) przekonywał, że w odniesieniu do przekazu bajek ludowych, hipoteza automigracji nie daje się obronić. Jego argumenty można streścić następująco:
liczba osób-nośników tradycji bajarskich jest znikoma w stosunku do populacji, a sam przekaz odbywa się w bardzo specyficznych warunkach. Trudno zatem o przypadkowe rozprzestrzenianie się bajek ludowych;
- obserwacje empiryczne: wyraźne granice zasięgów występowania niektórych bajek idą w poprzek obszarów niepodzielonych językowo lub komunikacyjnie. Dużo ważniejsze okazują się natomiast zasięgi dawnego osadnictwa oraz dawne podziały polityczne.
Stąd von Sydow wysuwa wniosek, że za rozprzestrzenianie się bajek ludowych nie odpowiada proces automigracji, ale po prostu migracji – tzn. konkretny opowiadacz musi przesiedlić się z jednego regionu do drugiego i przy odrobinie szczęścia jego opowieść zostanie zaadoptowana do lokalnego repertuaru bajek. Mapy zasięgów poszczególnych historii to mapy zasięgów osadnictwa.
Zarzut von Sydowa należy jednak traktować jako zarzut związany z przekazem bardzo konkretnej cechy kulturowej – tj. bajek ludowych. Gdyby wziąć na warsztat np. melodie ludowe, wówczas hipoteza automigracji może okazać się dużo bardziej uzasadniona. Znajomość niektórych melodii w populacji mogła dotyczyć większości jej reprezentantów, a sam proces nadawania i odbioru (tj. śpiewanie/granie i słuchanie) mógł się odbywać dużo częściej i w daleko mniej wyspecjalizowanym kontekście niż w przypadku opowiadania historii.
Naukowym ideałem byłoby zatem sformułowanie modelu dyfuzji cech kulturowych (bajek, melodii), który opisywałby i mechanizm automigracji, i mechanizm rozprzestrzeniania się poprzez migracje ludności – najlepiej za pomocą układu tych samych równań, ale różniących się jedynie wartościami parametrów. W ten sposób powinno się modelować coś, co jest reprezentowane w postaci (najlepiej ilościowych) danych empirycznych (i tutaj jest niestety główna trudność, gdyż folklorystyka nie obfituje w tego rodzaju dane), a następnie – porównując przewidywania modelu i obserwacje – ustalić, czy za dyfuzję danego rodzaju cechy kulturowej odpowiada raczej automigracja czy po prostu migracje. A jeszcze lepiej – oszacować wartość parametrów w modelu i stwierdzić w jakim stopniu za dany proces odpowiada pierwszy lub drugi mechanizm (gdyż prawdopodobnie najczęściej będzie to jakaś kombinacja automigracji i migracji).
W praktyce, ze względu na brak np. danych o tempie dyfuzji danej tradycji na różnych obszarach, empiryczny test musi mieć bardziej toporną formę. Np. opierając się na argumentacji von Sydowa, empiryczną obserwacją w szczególny sposób różnicującą działanie obu mechanizmów jest pokrywanie się zasięgów występowania danej tradycji ustnej z obszarami w różny sposób sprzyjającymi komunikacji (czyli w szczególności takimi, w obrębie których istnieją różnorakie bariery językowe). Im mniejsza różnica językowa po obu stronach granicy zasięgu danej tradycji (tj. brak dyfuzji mimo sprzyjających warunków) – tym mniejsze poparcie dla hipotezy automigracji. Im dłuższy odcinek zasięgów danej tradycji ustnej przebiegający przez obszary słabo zróżnicowane językowo – tym mniejsze poparcie dla hipotezy automigracji itd.
Tego rodzaju dane przeważnie są już dostępne, chociaż przygotowanie ich w odpowiedniej formie byłoby zajęciem bardzo pracochłonnym. Należałoby a) wybrać przekonującą próbę zasięgów różnych tradycji ustnych, b) przyporządkować granicom tych zasięgów stopień „łatwości komunikacyjnej” (np. na podstawie podobieństwa językowego obszarów po obu stronach granicy), c) policzyć jakąś ogólną miarę „braku dyfuzji przy sprzyjających warunkach” i na tej podstawie ocenić, czy dany zasięg jest bardziej „automigracyjny” czy „osadniczy”. Z pewnością w szczegółach koncepcja ta wymagałaby dopracowania. Byłby to jednak jeden z wielu małych kroków kierujących folklorystykę w stronę nauk nomotetycznych.
Materiały pisemne, autorskie materiały graficzne oraz audiowizualne przedstawione na stronie objęte są ochroną prawnoautorską i nie mogą być wykorzystywane w całości lub części bez zgody autora. © Rafał Miśta 2021