To, że nazwiska mogą być źródłem wielu informacji o człowieku, jest rzeczą oczywistą. Jednym z pierwszych kroków stawianych w prywatnych śledztwach genealogicznych jest przyglądanie się mapom częstości występowania nazwisk występujących w rodzinie (np. korzystając z tej strony). Na temat pochodzenia nazwisk i ich regionalnej popularności powstały i powstają różne prace naukowe – na pewno nie można stwierdzić, by temat był pominięty.
Z drugiej strony, zastanawiam się, czy nie istnieje jednak pewien nieprzebadany potencjał badań nad nazwiskami związany stricte z naukami społecznymi, które przecież ukierunkowane są nie tyle na rekonstrukcję procesów historycznych (a tym bardziej historii poszczególnych rodzin), ale na wyjaśnianie procesów społecznych zachodzących teraz. Nazwisko jako uformowane w takich a nie innych okolicznościach oraz przekazywane z pokolenia na pokolenie może być jakimś korelatem kapitału społecznego, kulturowego, a także określonego genotypu. Są zresztą prace, które wykorzystując informacje o częstości pewnego zbioru nazwisk wśród historycznych i obecnych elit, próbują oszacować poziom dziedziczenia elitarnych pozycji/mobilności społecznej. W szczególności warto wspomnieć o tym, co robi Gregory Clark (w tym np. jego artykuł o nadreprezentacji nazwisk Samurajów wśród obecnych elit japońskich). Ale nie tylko on – np. tutaj jest przykład badania innych autorów, pokazującego, że nazwiska najbogatszych mieszkańców Florencji z XV w. są nazwiskami najbogatszych mieszkańców Florencji w XXI w.
Takie badanie wymaga jednak listy nazwisk z jakiegoś okresu przeszłego i z okresu obecnego. Nie jest to wymagające kryterium (zwłaszcza, kiedy badamy elity, które dość wcześnie zaczęły posługiwać się nazwiskami i są dobrze udokumentowane). W różnych okolicznościach, wygodniej byłoby jednak odwołać się do informacji pochodzących jedynie ze współczesnych czasów – choćby dlatego, że są one często bardziej wiarygodne, reprezentatywne, a przede wszystkim – łatwiej dostępne.
I tak jednym z pomysłów, jaki przyszedł mi do głowy, jest wykorzystanie rozkładów geograficznych nazwisk do szacowania odziedziczonego poziomu kapitału społecznego/kulturowego. Sprawdzając rozkłady nazwisk reprezentujących bardzo różne warstwy społeczne, wydaje się, że można dostrzec między nimi różnice i podobieństwa, które nie są neutralne z perspektywy potencjalnego dziedziczenia pozycji społecznej.

Przykłady nazwisk „chłopskich” – często licznych i skoncentrowanych w niewielkiej liczbie powiatów wiejskich. Źródło: stąd.

Przykłady nazwisk „magnackich” – względnie rzadkie, rozproszone (ale obecne w wielkich miastach). „Czartoryscy” na północno-wschodnim Mazowszu są z drobnej szlachty, a nazwisko „Potocki” może mieć różną genezę (np. może być też nazwiskiem „chłopskim” od „potoku”). Zbieżność nazwisk różnych rodzin jest potencjalnym źródłem problemów w interpretowaniu rozkładów. Źródło: stąd.
W szczególności dotyczy to takich charakterystyk jak:
- liczby osób noszących dane nazwisko (popularne – liczące tysiące posiadaczy, ekstremalnie rzadkie – mające ich ledwie kilku)
- stopnia koncentracji nazwisk (wyraźne skupiska/równomierne rozproszenie po obszarze kraju)
- charakteru skupisk (miasta duże/miasta małe/wsie)
- regionu występowania (zwłaszcza w odniesieniu do obszarów o bardzo specyficznej historii – np. północno-wschodnie Mazowsze z dominacją drobnej szlachty, Ziemie Zachodnie, obszary pograniczne).
Każda z tych czterech zmiennych w jakimś stopniu odzwierciedla kapitały społeczne i kulturowe ich posiadaczy: odwzorowując pochodzenie chłopskie/szlacheckie; potencjalną liczbę krewnych, do których się można zwrócić o pomoc; to, od jak dawna ich rodziny mieszkają w miastach; czy ich przodkowie byli przesiedlani po II wojnie światowej itd. Warto podkreślić, że nie podejrzewam, by była tu zależność deterministyczna, ale statystyczna – ktoś, kto nosi nazwisko zakończone na -ski i koncentrujące się np. w łomżyńskim, z większym prawdopodobieństwem (ale nie na 100%) będzie potomkiem (drobnej) szlachty niż ktoś bez końcówki -ski i z koncentracją w obszarze Podkarpacia. Ktoś, kto ma rodzinę niemal wyłącznie w dużych miastach, najprawdopodobniej nie jest pierwszym pokoleniem „miastowych” (co z kolei przekłada się np. na wielkość kapitału kulturowego) – a przynajmniej w zestawieniu z kimś, czyje nazwisko występuje wyłącznie w powiatach wiejskich. W odniesieniu do konkretnych przypadków może być jednak tak, że potomek chłopów z Kurpiów będzie nosił nazwisko „-ski”, a potomek drobnej szlachty po kądzieli z Rzeszowskiego – nie. Podobnie, ktoś mieszkający od pokoleń z mieście może mieć kapitał kulturowy miejskiej biedoty, a duża liczba miejskich krewnych może być efektem niedawnej przeprowadzki ze wsi. Zbadanie siły związku między różnymi hipotetycznymi „istotnymi” charakterystykami rozkładów nazwisk a charakterystykami ich posiadaczy już samo w sobie wydaje się być interesujące.
Analizę takich rozkładów można dość łatwo zautomatyzować. Wystarczy odpowiednio duża próba nazwisk, których kapitały społeczne i kulturowe są opisane, przypisanie im rozkładów przestrzennych (uwzględniając m.in. wyżej wymienione kryteria porównawcze) i oszacowanie, jakim rodzajom i wielkościom kapitałów odpowiadają dane typy rozmieszczenia nazwisk. Na tej podstawie można następnie dla zbiorów nazwisk (np. działaczy różnych organizacji, pracowników różnych instytucji) szacować średnie poziomy kapitałów kulturowych i społecznych.
Oczywiście, nie mam pojęcia, czy coś takie rzeczywiście zdałoby egzamin i miało dostateczną trafność – jest to pytanie empiryczne. Pocieszająca jest na pewno duża liczba potencjalnych ulepszeń tej metody: można zwiększyć liczbę kryteriów porównawczych (a nawet pozwolić na wyłonienie najbardziej znaczących cech rozkładów przez sztuczną inteligencję), uwzględnić bardziej szczegółowo to, co wiadomo o nazwiskach (pochodzenie, znaczenie, występowanie np. w encyklopediach), a także skorzystać z rozmieszczeń nazwisk sprzed 50 czy 100 lat (co np. wzmacniałoby rolę występowania nazwisk w miastach, a także eliminowało wpływ niedawnych migracji).
Gdyby to jednak działało – to myślę, że podstawową zaletą byłaby możliwość określania wpływu dziedziczonego kapitału społecznego i kulturowego wśród przedstawicieli różnych odmian „klasy średniej” – a zatem osób, które z perspektywy źródeł historycznych są często anonimowe i w swej masie na tyle liczne, że możliwości np. odtwarzania ich indywidualnych genealogii byłyby niezwykle czasochłonne, kosztowne, a często pewnie – niewykonalne.
Materiały pisemne, autorskie materiały graficzne oraz audiowizualne przedstawione na stronie objęte są ochroną prawnoautorską i nie mogą być wykorzystywane w całości lub części bez zgody autora. © Rafał Miśta 2021